piątek, 14 lutego 2014

Rodzinne dialogi

Mąż na urlopie tacierzyńskim, więc korzystając z tego, że nawiązuje i  pogłębia kontakty z Córkami wybrałam się wczoraj "na miasto". Pyyyszna kawa we wspaniałym towarzystwie, naładowałam akumulatory i ruszyłam do sklepów dziecięcych w konkretnym celu. Celu nie zrealizowałam, ale odkryłam, jakże naiwna byłam w zeszłym roku, próbując w czerwcu zakupić letni kapelusik dla Córki - otóż, moi Drodzy, letnie kapelusiki należy kupować w lutym - teraz jest ich zatrzęsienie!! A że ciężko mi określić rozmiar głów Córek za pół roku...no cóż ;)
Zanim jednak popołudniu oddawałam się rozkoszy przebywania w ciszy, udałam się z dziewczynkami na spacer. Próbowaliście kiedyś zmusić żywą, ruchliwą Trzylatkę do grzecznego spacerowania obok wózka? "Dziecko, nie biegaj, bo się spocisz" ;) Jeśli próbowaliście, to wiecie, że jest to zadanie niemożliwe i szkoda gardło zdzierać. Mąż pozostał w domu i ogarniał Chaos. Trzeba przyznać, że całkiem nieźle mu poszło :)
I przy zupce, Starsza Córeńka odpowiedno to skomentowała, opowiadając Tacie, jak to spacerowała z Mamusią, gdy On sprzątał:
   
   T: Następnym razem ja pójdę z Wami na spacer, a Mamusia posprząta w domku.
SC: No to będzie w domku bałagan!

No i mnie dziecko kochane, krew z mojej krwi, pięknie podsumowało. I nawet nie można Jej w zasadzie racji odmówić, bo z tym sprzątaniem przy dzieciach to sami wiecie jak jest. Ale, że Ona sobie z tego zdaje sprawę ?!? ;) Inne historie z udziałem Córeczek możecie poczytać w Oleńkowym Świecie, zapraszam w imieniu Męża, głównego Opowiadacza :)

Wieczorem za to zafundowałam Mężowi i sobie znaczący skok ciśnienia. Spał już, gdy kładłam się spać, w kuchni pijąc wodę, jak zwykle odruchowo wyjrzałam przez okno i szok! Wyjrzałam drugi, rozejrzałam się i nadal nie widzę naszego auta w miejscu, gdzie było popołudniu, gdy wyjmowałam sobie okulary słoneczne na spacer. Tysiąc myśli na sekundę, przecież na pewno zamknęłam auto, Mąż pytał gdzie są kluczyki jak wychodził do sklepu, może przestawił? Budzę więc delikatnie ( ;) )

J: Mężu, przestawiałeś auto?
M: Gdzie?Skąd?
J: No z miejsca, w którym stało popołudniu?
M: Nie!!!
J: No to nie stoi..

Uwierzcie mi, w życiu tak szybko nie wstawał budzony w nocy. Auto oczywiście stało, gdzie miało stać, tylko mnie się pomyliło, gdzie je widziałam ostatnio....
A Wy? Mieliście kiedyś takie sytuacje?

Miłych Walentynek!!!


(a tym, co nie chcą świętować Dnia Zakochanych, przypominam, że dziś również Dzień Wina ;) )

3 komentarze:

  1. Pięknie zalatwiłaś męża :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę go jak sie zrywa.... Brrrr aż mnie zmrozilo :-/

    OdpowiedzUsuń
  3. No, a wyobrażacie sobie mój stres? Bo przecież ja ostatnia zamykałam, nie byłam pewna, bo dzieciaki marudziły, spieszyłam się...Ehh, dobrze, że tak się to skończyło, teraz się pośmiać można ;) Ale dłuuuugo nie mogłam zasnąć z wrażenia ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ogromnie za każdy pozostawiony komentarz. Cenię wszystkie wypowiedzi, zarówno pozytywne, jak i krytyczne :)