niedziela, 3 sierpnia 2014

Gorączka sobotniej nocy...

...a raczej niedzielnego poranka, ale o tym za chwilkę ;)

Ten post miał pojawić się wczoraj, miał też być o zupełnie czymś innym - ale jak zwykle rzeczywistość miała inny plan na moje życie niż ja ;) I gdy już wreszcie poskromiłam moje Córki, które po całodniowym upale i wieczornym spacerku ("z rowerkiem z pedałami, Mamusiu, dobrze?") wcale nie były skore do udania się na zasłużony (zwłaszcza przeze mnie) odpoczynek, okazało się, że na pisanie nie ma już czasu, bo czeka mnie od dawna odwlekana randka... ze stertą prasowania ;/
A dziś rano się zaczęło, najpierw Starsza z wysoką temperaturą i bólem brzucha, potem Młodsza z nieco niższą temperaturą, ale ogólnie wściekła na wszystko. Cały dzień spędziłam zbijając temperaturę u Starszej (bo Młodszej przeszła sama) i próbując znaleźć posiłek, który obu przypadnie do gustu i zostanie zjedzony przynajmniej w części. Mąż to zawsze wie, kiedy się zmyć z domu pod pretekstem pracy w terenie ;)

Na szczęście nareszcie przyszedł niedzielny wieczór i upragniony spokój. Młodsza śpi, Starsza, wyspana w ciągu dnia kończy wieczorne spotkanie z Myszką Mickey, a dla mnie przyszedł czas na rozwiązującą wszystkie problemy herbatkę :)

A jak herbatka, to najlepiej wybrana z wielu ulubionych, schowanych w np. takiej herbaciarce:







Tę herbaciarkę zrobiłam dla Magdy. Ma 12 przegródek, żeby pomieścić mnóstwo różnych herbatek - bo Magda, podobnie jak ja, herbatę uwielbia ;) A ja wciąż nie mogę się zdecydować jaką herbaciarkę zrobię dla siebie...
Tymczasem idę zaparzyć melisę, bo coś czuję, że noc nie będzie spokojna...