piątek, 28 lutego 2014

Wiosenna rozdawajka

Dziś, z okazji ostatniego weekendu karnawału (którego nie zauważyłam ;) ) postanowiłam zrobić sobie prezent i zakupiłam... rowerek treningowy :) Plan na aktywność jest, oby się go tylko trzymać, bo wczasy nad morzem już zaplanowane i dobrze by było, gdybym mogła się w kostiumie na plaży pokazać ;) Także proszę mnie dopingować, dopytywać i ścigać do ćwiczeń, bo Mąż zagroził, że jak się rowerek zakurzy, to go sprzeda na allegro ;) Pierwsze 10 km mam za sobą, dostałam zadyszki, mroczków przed oczami i po 25 minutowej "przejażdżce" odpoczywałam pół godziny. Ale początki ponoć są najtrudniejsze ;)

Chociaż ostatnio zabiegana byłam okrutnie, znalazłam kilka chwil, żeby wyczarować nowe zestawy biżuterii. Dziś pokażę pierwszy z trzech zamówionych przez Dagmarę - mam nadzieję, że spodoba się nowej Właścicielce:




Na pierwszych zdjęciach kolory nieco przekłamane, ale brakło dziennego światła ;) Poniżej rzeczywiste barwy zestawu:

Wiosennie mi w duszy grało i przy okazji powstał jeszcze jeden kwiatowy zestaw. I tu niespodzianka - można go wygrać w minikonkursie, który organizuję na moim profilu na Facebooku. A oto "nagroda":





Zapraszam do zabawy!!

piątek, 21 lutego 2014

Czas na herbatę!

Jaki jest najlepszy czas na herbatę? Każdy!!! „Nie ma dla mnie wystarczająco dużej filiżanki herbaty ani wystarczająco długiej książki.” Brytyjski pisarz C.S. Lewis, autor m.in. kultowych "Opowieści z Narni", tymi słowami w zasadzie wyraził to, co mogłabym powiedzieć o sobie. Uwielbiam takie chwile, gdy z parującym kubkiem herbaty wciskam się w kanapę i pod miękkim kocem zaczytuję w kolejnej powieści. W zasadzie nie mam ulubionego typu literatury. Równie chętnie czytam kryminały, co powieści obyczajowe, ostatnio bardzo często też literaturę górską i podróżniczą. Na razie nie mam możliwości podróżować, a książki są dla mnie namiastką wypraw, o których marzę... I kiedyś te marzenia się spełnią! Biedny Mąż, widząc w jakim tempie połykam książki, śmieje się, że kupowanie mi ich jest bez sensu, bo po dwóch - trzech dniach kolejna pozycja przeczytana ląduje na półce, a ja już rozglądam się za następną. Ale to nie do końca tak jest. Książki traktuję jak najlepszych przyjaciół, mam parę takich pozycji, do których wracam wiele razy, choć w zasadzie fragmentami znam je na pamięć. Faktycznie dość szybko czytam, ale to dlatego, że jak mnie coś wciągnie, to po prostu muszę skończyć, choćby nie wiem co. I wtedy czytam wszędzie - pchając wózek na spacerze, w wannie, przy jedzeniu (choć to akurat nieładnie, a i Babcia zawsze powtarzała, że jak będę czytać przy jedzeniu, to będę mieć głupiego męża - na szczęście się nie spełniło ;) )

Herbata z kolei, to napój, bez którego nie mogłabym funkcjonować. Kawę lubię, ale niekoniecznie muszę pić, za to dzień bez herbaty jest dniem straconym. Do śniadania, po obiedzie, jako remedium na złe samopoczucie i czynnik absolutnie niezbędny, gdy pojawia się problem do przegadania czy przemyślenia.  W mojej kuchni może się zdarzyć, że zabraknie soli, ale nigdy, przenigdy nie brakuje herbaty ;)

A jak już tak przy herbacie jesteśmy to pokażę Wam moje ostatnie "dzieło". Herbaciarka z motywem słoneczników, po raz pierwszy wykonana z użyciem bejcy, którą pokochałam :)





A na koniec przedstawiam Wam jeszcze ostatniego członka naszej Rodzinki (choć pojawiła się jako trzecia w kolejności). Oto Tosia:


Miłego weekendu Wam życzę!

środa, 19 lutego 2014

"Gór mi mało i trzeba mi więcej" *

Tak mi w duszy grało i grało i wreszcie się udało!! Dzieci zdrowe, Mąż miał wolne i pogoda miała być piękna. Wszystkie pozytywne czynniki zebrane w jedną kupę, więc pojechaliśmy sobie w Tatry. I choć to "tylko" spacerek na Kalatówki, to i tak czuję w sobie Energię :) Zresztą, spacerek z dwójką maluchów to cała wyprawa ;) Plecak spakowany jak na trzy dni marszu od schroniska do schroniska, sanki, nosidełko...Ale maluchy świetnie zdały egzamin, zero marudzenia, a Starsza Córeńka większość trasy na własnych nóżkach (lub... pupie przy zejściu w dół). Test przeprowadzony z wynikiem pozytywnym i wiosną wracamy na Szlak, a wtedy już na pewno dłuższe wędrówki przed nami :) I już nie mogę się doczekać, bo.. "tak mnie ciągnie do Gór"!!!**

Ostatnio w ogóle dużo się u mnie dzieje pozytywnego. Młodsza Córcia coraz większa, więc Mama coraz częściej może wyrwać troszkę czasu tylko dla siebie. I na przykład poniedziałkowy wieczór spędziłam sobie bardzo kulturalnie, w Filharmonii, na niesamowitym koncercie jubileuszowym:


Oj, wspaniały to był wieczór...Stare przeboje, aktualne tak w momencie powstania, jak i dziś, nowe utwory, w ten sam ironiczny sposób obrazujące szarą rzeczywistość, mnóstwo wzruszeń. I wspaniałe rodzinne spotkanie, bo na koncert przyjechała Kuzynka moja, z którą niestety rzadko mamy szansę się widywać. A że akurat był to dzień Jej urodzin, przygotowałam małą niespodziankę - taką oto herbaciarkę, wykonaną w stylu pasującym do wystroju Jej domu:




Niedługo zaprezentuję Wam kolejną herbaciarkę, tym razem z motywem słonecznika, a tymczasem zmykam do ogarniania Chaosu ;)

* tytuł postu to fragment utworu Gór mi mało zespołu Dom o Zielonych Progach, sł. Tomasz Borkowski, muz. Wojtek Szymański
** tytuł utworu wykonywanego przez zespół U Hani na Bani

piątek, 14 lutego 2014

Rodzinne dialogi

Mąż na urlopie tacierzyńskim, więc korzystając z tego, że nawiązuje i  pogłębia kontakty z Córkami wybrałam się wczoraj "na miasto". Pyyyszna kawa we wspaniałym towarzystwie, naładowałam akumulatory i ruszyłam do sklepów dziecięcych w konkretnym celu. Celu nie zrealizowałam, ale odkryłam, jakże naiwna byłam w zeszłym roku, próbując w czerwcu zakupić letni kapelusik dla Córki - otóż, moi Drodzy, letnie kapelusiki należy kupować w lutym - teraz jest ich zatrzęsienie!! A że ciężko mi określić rozmiar głów Córek za pół roku...no cóż ;)
Zanim jednak popołudniu oddawałam się rozkoszy przebywania w ciszy, udałam się z dziewczynkami na spacer. Próbowaliście kiedyś zmusić żywą, ruchliwą Trzylatkę do grzecznego spacerowania obok wózka? "Dziecko, nie biegaj, bo się spocisz" ;) Jeśli próbowaliście, to wiecie, że jest to zadanie niemożliwe i szkoda gardło zdzierać. Mąż pozostał w domu i ogarniał Chaos. Trzeba przyznać, że całkiem nieźle mu poszło :)
I przy zupce, Starsza Córeńka odpowiedno to skomentowała, opowiadając Tacie, jak to spacerowała z Mamusią, gdy On sprzątał:
   
   T: Następnym razem ja pójdę z Wami na spacer, a Mamusia posprząta w domku.
SC: No to będzie w domku bałagan!

No i mnie dziecko kochane, krew z mojej krwi, pięknie podsumowało. I nawet nie można Jej w zasadzie racji odmówić, bo z tym sprzątaniem przy dzieciach to sami wiecie jak jest. Ale, że Ona sobie z tego zdaje sprawę ?!? ;) Inne historie z udziałem Córeczek możecie poczytać w Oleńkowym Świecie, zapraszam w imieniu Męża, głównego Opowiadacza :)

Wieczorem za to zafundowałam Mężowi i sobie znaczący skok ciśnienia. Spał już, gdy kładłam się spać, w kuchni pijąc wodę, jak zwykle odruchowo wyjrzałam przez okno i szok! Wyjrzałam drugi, rozejrzałam się i nadal nie widzę naszego auta w miejscu, gdzie było popołudniu, gdy wyjmowałam sobie okulary słoneczne na spacer. Tysiąc myśli na sekundę, przecież na pewno zamknęłam auto, Mąż pytał gdzie są kluczyki jak wychodził do sklepu, może przestawił? Budzę więc delikatnie ( ;) )

J: Mężu, przestawiałeś auto?
M: Gdzie?Skąd?
J: No z miejsca, w którym stało popołudniu?
M: Nie!!!
J: No to nie stoi..

Uwierzcie mi, w życiu tak szybko nie wstawał budzony w nocy. Auto oczywiście stało, gdzie miało stać, tylko mnie się pomyliło, gdzie je widziałam ostatnio....
A Wy? Mieliście kiedyś takie sytuacje?

Miłych Walentynek!!!


(a tym, co nie chcą świętować Dnia Zakochanych, przypominam, że dziś również Dzień Wina ;) )

środa, 12 lutego 2014

Krótkie ferie i drugie życie przedmiotu

No i tak właśnie wyglądają wyjazdy z dziećmi ;) Ledwo przyjechaliśmy na miejsce, Starsza Córeńka troszkę poszalała z Kuzynką i wieczorem temperatura 38.5. Żadnych innych objawów, ale temperatura nie odpuszczała przez dwa dni, postanowiliśmy więc wrócić do domu. I jak myślicie? Oczywiście od momentu wejścia w progi mieszkania, Córcia jak nowonarodzona, śladu po temperaturze nie ma, choć co chwilkę chodzi i domaga się mierzenia, upiera się, że ma temperaturę - "Tak, Córeńko, masz - idealną", "Mamusiu, ale naklej mi plasterek na czółko, żeby nie było już temperatury". No to plasterek został naklejony, mam nadzieję, że nie będę się w piekle smażyć za oszukiwanie dziecka ;)


Za oknem panuje jakieś totalne nieporozumienie, o spacerze nie ma co marzyć, dzieci w domu energia roznosi, a mnie ogarnęło jakieś rozleniwienie. Marzy mi się kąpiel w pianie z dobrą książką... No, ale na razie na pewno pozostanie w sferze marzeń, a ja chciałam Wam pokazać moje pierwsze próby z decoupagem na szkle. Na pewno wiele razy zdarzyło się Wam posiadać w domu butelki lub słoiki o ciekawym kształcie, z którymi nie wiadomo było co zrobić, a wyrzucać szkoda, bo ładne.. U mnie mnóstwo takich rzeczy się kurzyło, więc postanowiłam dać im drugie życie. Na pierwszy ogień poszły buteleczki po olejku do kąpieli:



Teraz w kolejce czekają butelki po winie (bezalkoholowym ;) ) i słoiki po kawie. Już jestem ciekawa, co z nich wyjdzie ;) A może u Was też plątają się jakieś niepotrzebne przedmioty, które czekają na swoją drugą szansę? Chętnie się nimi zajmę :)
A tymczasem wracam do moich Małych Szkodników, po ledwo wysprzątane mieszkanie zaczyna przypominać plac boju. Młodsza odkrywa uroki samodzielnego stania - a dokładnie stoi, trzymając się chrupków kukurydzianych i ogromnie ją to cieszy. A Starsza mozolnie odpracowuje dwa dni pokładania się i urządziła tor przeszkód z krzeseł i zabawek. A do pokonywania go zachęca Młodszą. Czas interweniować ;)

piątek, 7 lutego 2014

Konkurs u Mamy Aparatki

Witajcie piątkowym popołudniem :) Dziś same wielkie wydarzenia - rozpoczęcie Zimowej Olimpiady i start konkursu fotograficznego u Aparat - moje trzecie dziecko. I z tego, co na razie można było zaobserwować, konkurs jest o niebo lepiej przygotowany niż Igrzyska ;) Warto wziąć udział, tylu wspaniałych nagród jeszcze nigdy nie widziałam!!! Wszystko to polskie marki handmade, zajrzyjcie i zobaczcie sami, jakie cudowności :) Nieśmiało dodam, że i moje pudełeczko będzie można zdobyć, o takie:




A przede mną ferie - zmieniamy krakowski smogowy klimat na troszkę bardziej świeże, górskie powietrze :) W tym roku trudno to nazwać feriami zimowymi, bo raczej wiosenna aura wszędzie, ale i tak warto odetchnąć i zmienić otoczenie.
A Wy odpoczywacie gdzieś zimą?

wtorek, 4 lutego 2014

Ta kawa budzi mnie...

Obudziłam się później niż zwykle, w radiu była muzyka... W kuchni cicho syczał ekspres do kawy, a jej aromat rozchodził się po całym mieszkaniu. Poza odgłosem ekspresu nie było słychać kompletnie nic. Po chwili, po cichutku uchyliły się drzwi sypialni, a Mąż wniósł filiżankę świeżo zaparzonej espresso. Idealny początek dnia....
A tak poważnie, obudziło mnie jak zwykle Młodsze Dziecię, najpierw wciskając smoczek do nosa, a następnie, gdy próbowałam dojść do siebie, zrzucając mi z parapetu telefon prosto w oko. Dzień jak co dzień. Kawę, którą zrobiłam sobie od razu, wypiłam zimną w południe.Taka sytuacja ;)
Na szczęście sobotni reset w doborowym towarzystwie porządnie podładował moje akumulatory, także od kilku dni nic nie jest mi straszne. Ani nocne pobudki, serwowane mi przez Młodszą Córunię co 20 minut, ani wszechobecne zabawki w dopiero co posprzątanym mieszkaniu, ani nawet brak czekolady, gdy akurat ma się na nią ogromną ochotę ;)
I znalazł się też czas na trochę oddechu od domowych obowiązków. Pomysł na tą tacę kiełkował już dawno i wreszcie doczekał się realizacji:







A Wy jaką lubicie pić kawę? Kiedy najbardziej Wam smakuje?