piątek, 5 września 2014

Wspomnienia z wakacji...

Dwa tygodnie urlopu minęły nawet nie wiem kiedy. Wspaniale wypoczęliśmy nad naszym polskim morzem, pogoda dopisała, a dziewczynki od rana do wieczora non stop szalały na świeżym powietrzu. Wreszcie mieliśmy wszyscy czas, żeby pobyć razem, a dzięki temu, że ośrodek w którym wypoczywaliśmy był świetnie przystosowany dla rodzin z dziećmi - rodzice mieli czas wypić spokojnie kawę na tarasie, podczas gdy dzieciaki szalały na placu zabaw. Poniżej króciutka fotorelacja:

 











o


Jak powszechnie jednak wiadomo, wszystko co dobre szybko się kończy. Wróciliśmy do rzeczywistości i od razu wpadliśmy w wir załatwień, w atmosferze rodem z PRL. A wszystko dlatego, że zachciało nam się remontu... Prawdopodobnie w kilku następnych postach będę Wam pokazywać jak zmienia się nasze mieszkanko. Pochwalę się od razu, że niektóre z moich decoupagowych wyrobów nareszcie znalazły swoje miejsce ;)
A tymczasem kolejna herbaciarka, robiona w tempie niemalże ekspresowym na zamówienie koleżanki - miała trafić w ręce Najwyższej Inkwizycji, czyli jej teściowej ;)









 W najbliższym czasie zamiast malować skrzyneczki będę raczej malować ściany, ale w kolejce czeka już parę gotowych wyrobów, których do tej pory nie miałam okazji pokazać. A tymczasem lecę szykować kreację na jutrzejszy Sabat! Stęskniłam się za Wami przez okres wakacji Czarownice Kochane!



niedziela, 3 sierpnia 2014

Gorączka sobotniej nocy...

...a raczej niedzielnego poranka, ale o tym za chwilkę ;)

Ten post miał pojawić się wczoraj, miał też być o zupełnie czymś innym - ale jak zwykle rzeczywistość miała inny plan na moje życie niż ja ;) I gdy już wreszcie poskromiłam moje Córki, które po całodniowym upale i wieczornym spacerku ("z rowerkiem z pedałami, Mamusiu, dobrze?") wcale nie były skore do udania się na zasłużony (zwłaszcza przeze mnie) odpoczynek, okazało się, że na pisanie nie ma już czasu, bo czeka mnie od dawna odwlekana randka... ze stertą prasowania ;/
A dziś rano się zaczęło, najpierw Starsza z wysoką temperaturą i bólem brzucha, potem Młodsza z nieco niższą temperaturą, ale ogólnie wściekła na wszystko. Cały dzień spędziłam zbijając temperaturę u Starszej (bo Młodszej przeszła sama) i próbując znaleźć posiłek, który obu przypadnie do gustu i zostanie zjedzony przynajmniej w części. Mąż to zawsze wie, kiedy się zmyć z domu pod pretekstem pracy w terenie ;)

Na szczęście nareszcie przyszedł niedzielny wieczór i upragniony spokój. Młodsza śpi, Starsza, wyspana w ciągu dnia kończy wieczorne spotkanie z Myszką Mickey, a dla mnie przyszedł czas na rozwiązującą wszystkie problemy herbatkę :)

A jak herbatka, to najlepiej wybrana z wielu ulubionych, schowanych w np. takiej herbaciarce:







Tę herbaciarkę zrobiłam dla Magdy. Ma 12 przegródek, żeby pomieścić mnóstwo różnych herbatek - bo Magda, podobnie jak ja, herbatę uwielbia ;) A ja wciąż nie mogę się zdecydować jaką herbaciarkę zrobię dla siebie...
Tymczasem idę zaparzyć melisę, bo coś czuję, że noc nie będzie spokojna...

wtorek, 8 lipca 2014

Czas powrotów

Czas płynie nieubłaganie, Młodszej Córuni zaraz stuknie 14 miesięcy, mnie skończyły się urlopy i czas wrócić do pracy :( Dziś ostatni dzień jestem w domu z moimi Dziewczynkami, a od jutra muszę się rozdwoić. Nie ukrywam, że jest to dla mnie bardzo trudny czas. Lubię pracować, na dodatek moja praca dawała mi dużo satysfakcji, ale zdecydowanie więcej daje mi po prostu bycie Mamą. Pamiętam jak ciężko mi było wrócić do pracy, gdy skończył się urlop macierzyński ze Starszą Córcią, a teraz będzie nieporównywalnie ciężej. Wtedy Ola była malutka, miała dopiero pół roczku, niewiele jeszcze rozumiała. Teraz zostawiam dwie Córeczki, które już bardzo dobrze zdają sobie sprawę z tego, co się dookoła nich dzieje. Starsza nie pamięta zupełnie okresu, gdy pracowałam, dla niej Mama zawsze była w domu, a Młodsza... Z wielu różnych względów rzadko zdarzało się, że musiałam ją z kimś zostawić (poza Tatą) i będzie to dla niej zupełnie nowa sytuacja. Druga sprawa to to, że tym razem wracam na pełny zegar - poprzednio Pracodawca bardzo poszedł mi na rękę i przez dwa dni w tygodniu pracowałam w domu, w formie telepracy. To idealna sytuacja dla rodziców małych dzieci, gdy można wykonywać swoją pracę, jednocześnie będąc w domu z dzieckiem. Tym razem niestety nie udało się w ten sposób, dlatego przez najbliższy miesiąc będę zostawiać codziennie rano moje dzieci i wychodzić z domu na 8 godzin. Ze znanymi chyba większości mam irracjonalnymi wyrzutami sumienia, że "opuszczam" dzieci, a powinnam być z nimi. Choć przecież nie wychodzę dla własnej przyjemności, a z przymusu...

No nic, co nas nie zabije to nas wzmocni, a ja się będę pocieszać tym, że to "tylko" miesiąc, potem czekają nas wytęsknione wakacje nad morzem, a od września będę częściej w domu ;)

Na osłodę rozstania Córeczki dostały obiecane już dawno pudełko na kredki. Motyw z kucykami wybrała Starsza Córcia :)





A tak moje Córeczki wspólnie spędzają czas ostatnio :) 


Odkąd kredki są w pudełku, a nie rozsypane po wszystkich kątach w domu obie chętnie rysują i moja teczka z rysunkami wypełnia się takimi oto dziełami:





PS. W czasie gdy to pisałam, Młodsza Pociecha smacznie spała, a Starsza bawiła się na balkonie. I pościągała mi całe pranie z suszarki i ładnie poskładała do prasowania. Czas płynie nieubłaganie i nawet nie wiem kiedy w domu urosła mi duża dziewczynka...

czwartek, 26 czerwca 2014

Na nowej drodze życia

Znowu długa przerwa w moim blogowaniu, spowodowana kompletnym brakiem czasu na pisanie - piękna pogoda i mnóstwo domowych obowiązków. Zwłaszcza te ostatnie odciągają mnie skutecznie od komputera - niedługo wracam do pracy po półtorarocznej nieobecności i korzystam z ostatnich chwil, żeby uporządkować mieszkanie. To jest niepojęte, ile rzeczy gromadzi się w domu - a na 45 m naprawdę ciężko to wszystko upchnąć ;) 
Dawno nie pisałam, więc wiele rzeczy wydarzyło się w naszym życiu, zaszło też parę zmian. Po pierwsze - Majka dorobiła się nareszcie pierwszego zęba. Niby śmialiśmy się wszyscy, że przecież nie było jeszcze dziecka, któremu nie wyrosłyby zęby, ale mimo wszystko niepokój jakiś tam był. I nareszcie, w Boże Ciało, karmiąc ją zupką usłyszałam wreszcie upragnione stukanie ząbka w łyżeczkę. Wyszła prawa dolna dwójka, więc wygląda to troszkę śmiesznie ;) 
Kolejna zmiana dokonała się we mnie ;) Od początku maja brałam udział w akcji zorganizowanej przez dwie super mamuśki Anię i Olę. Akcja zatytułowana "Wróć do figury sprzed ciąży", trwała (a w zasadzie trwa jeszcze) 60 dni. Cztery razy w tygodniu Ola układała dla nas krótkie treningi, które robiłyśmy w dogodnym dla siebie czasie. Ja na razie nie osiągnęłam spektakularnych efektów (ale trzeba przyznać, że nie zawsze w 100% wykonywałam polecenia Oli ;) ), za to postanowiłam wziąć się za siebie porządnie i zmienić diametralnie sposób jedzenia. Niedługo wracam do pracy, więc mój dzień będzie bardziej regularny i łatwiej mi będzie unormować pory posiłków. Myślę także o skorzystaniu z pomocy profesjonalnego dietetyka, bo obserwując przez kilka ostatnich dni moją dietę doszłam do wniosku, że nie bardzo potrafię dobrze zbilansować codzienne jadłospisy. Mam zamiar też ćwiczyć w domu nadal, kilka razy w tygodniu, a może uda się wreszcie zacząć porządnie biegać.. Do tej pory kiepsko z tym było, bo skręcone dwa razy kolano dość mocno przeszkadzało, ale dzięki ćwiczeniom Oli wzmocniło się na tyle, że już mi tak bardzo nie doskwiera.
Także jak widzicie jestem na początku nowej drogi ;) Powrót do pracy (o tym jeszcze napiszę w osobnym poście) i nowy styl życia :)
Pozostając w temacie nowych początków pokażę Wam moje ostatnie dzieło ;) Skrzyneczka na wino powstała jako prezent dla znajomych, którzy w ubiegły weekend wzięli ślub:







niedziela, 18 maja 2014

W rytmie reggae...

Wczoraj resetowałyśmy się znów w doborowym towarzystwie Czarownic ;) Czwarta odsłona naszego sabatu odbywała się w klimacie reggae. W planach miałyśmy zakup czapek z dredami, ale niestety na planach się skończyło ;) Jak to zwykle bywa, w ostatniej chwili zorientowałam się, że kompletnie nie mam co na siebie włożyć. I o ile kwestia ciuchów szybko się rozwiązała, bo jakieś tam kolorowe koszulki się znalazły, to dodatków już żadnych nie mogłam znaleźć. Ale od czego farby ?;)
Na szczęście okazało się, że w domu posiadam parę awaryjnych zestawów do tworzenia biżuterii i w ekspresowym tempie powstało coś takiego:



Reggae party już za nami, następny sabat już niedługo w klimacie bollywood, a tymczasem zbieram się na spotkanie Mother Power :)

Bo Matki mają Moc !

poniedziałek, 12 maja 2014

Prosto od serca...

Skończyła się zima i postów ni ma... ;) Aż się zarumieniłam ze wstydu, jak zobaczyłam, że od ostatniego postu minął już miesiąc prawie. Ładna pogoda sprawiła, że więcej przebywamy na powietrzu, a weekendy próbujemy coraz częściej spędzać w górach, czy na innych wypadach w "teren". Można o tym wszystkim poczytać na naszym drugim blogu, gdzie dzielimy się z Wami naszymi wspólnymi rodzinnymi pasjami - Na Naszym Szlaku. Zapraszam serdecznie :))



Góry to mój drugi dom, cieszę się, że moje Córeczki są już na tyle duże, że można się z nimi wybrać na krótsze trasy - bardzo mi brakowało tej Siły, którą dają wędrówki, zapach lasu, widok ze szczytu. I choć te wypady są teraz inne niż te z czasów "Przed Córkami" (zorganizowane, zaplanowane, z porządną bazą noclegową zamiast spontanicznych "jakoś to będzie") to mają swój niepowtarzalny klimat. Przed nami teraz trudne zadanie - przekazać dziewczynkom miłość do gór, pokazać naszą pasję i zaszczepić ją w nich - nie nachalnie, bez nacisku, żeby nie uzyskać odwrotnego efektu...

Ponieważ dawno nie pisałam ten post będzie ciut dłuższy niż zwykle. Bo trudno nie napisać, że wczoraj Młodsza Córka przekroczyła pierwszą z ważnych Granic - z niemowlaczka stała się Dzieckiem, skończyła Pierwszy Rok. Dzień, kiedy dowiedziałam się, że jestem z nią w ciąży pamiętam, jakby to było wczoraj. Moje "dziwne" zachowanie (niesamowita senność, uciekanie od pełnego nocnika Starszej, czterokrotna zmiana zdania w kwestii obiadu podczas poszukiwań restauracji w nadmorskiej miejscowości, w której spędzaliśmy wakacje, by w końcu dojść do wniosku, że chcę...kebaba). Pamiętam Męża, który zaalarmowany moim "zdziwianiem" wsiadł na rower i pojechał do wioski obok (7 km), aby zaspokoić moje gastronomiczne pragnienie. I wrócił z kebabem i... testem ciążowym ;) Pamiętam łzy radości w naszych oczach na widok dwóch kreseczek i lekko zaniepokojone "o-oł" Starszej, wówczas 20-miesiącznej Córki ;) I obok tej radości mój strach. Bo jak to możliwe, że można pokochać jeszcze kogoś tak mocno jak kocham Starszą Córcię?? Pewnie większość z mam spodziewających się drugiego dziecka ma podobne obawy. Mnie towarzyszyły one dość długo, ale okazały się zupełnie bezpodstawne ;) Młodsza Córcia pojawiła się na świecie 11 maja 2013 roku o godzinie 12.55 i zawładnęła naszymi sercami, zawojowała je doszczętnie. A ja już teraz nie pamiętam, dlaczego w ogóle coś mnie niepokoiło.


Nie jest łatwo. Zwłaszcza początki były trudne, Młodsza bardzo często domagała się absolutnej uwagi, Starsza wówczas jeszcze za mała była, żeby ją można było na dłużej zostawić samą sobie..Powoli jakoś się dogrywaliśmy i w tym momencie cała machina funkcjonuje już całkiem nieźle. Dziewczynki razem się bawią, świata poza sobą nie widzą, i choć zaczynają się już zdarzać małe bitwy to lubią być razem :)


Kończę, żeby nie popaść w banały ;) Bo kocham to moje Towarzystwo, dla nich codziennie szukam w sobie nowych pokładów siły i umiejętności, których istnienia nawet nie podejrzewałam (w życiu nie przypuszczałam, że umiem narysować koparkę ;) )
I tym optymistycznym akcentem żegnam się z Wami na dziś, obiecując, że w następnym poście pojawią się jakieś decoupage'owe wyroby ;) I nie trzeba będzie na niego czekać kolejny miesiąc ;)

Dobrej nocy!

piątek, 18 kwietnia 2014

Czas przygotowań

Świąteczny nastrój zawsze zaczynam czuć, gdy moje okna są czyściutkie a firanki i zasłony pachną świeżością. Do tego zapach rzeżuchy. Okna mam czyste od tygodnia, rzeżuchę posadziłam wczoraj (wg złotej zasady lepiej późno niż wcale ;) ), pora więc zabierać się za dekoracje świąteczne. Choć planowałam własnoręcznie wykonane ozdoby, plany jak zwykle musiały ulec zmianie, bo co innego zajmowało mnie przez ostatnie dni. Wykonanie tego zamówienia było dość pracochłonne, ale, nieskromnie przyznam, że jestem bardzo zadowolona z efektu.

Zestaw składa się z tacy o wymiarach 20x35 cm, 12 podkładek w pudełeczku i herbaciarki:












I jak Wam się podoba?

Pora już odłożyć pędzel i papier ścierny, na kilka dni zamienić stół roboczy w świąteczny, a miejsce pracy i poplamiony dres na kuchnię i fartuszek. 

Miłych rodzinnych przygotowań do nadchodzących Świąt Wam życzę!!!