Skończyła się zima i postów ni ma... ;) Aż się zarumieniłam ze wstydu, jak zobaczyłam, że od ostatniego postu minął już miesiąc prawie. Ładna pogoda sprawiła, że więcej przebywamy na powietrzu, a weekendy próbujemy coraz częściej spędzać w górach, czy na innych wypadach w "teren". Można o tym wszystkim poczytać na naszym drugim blogu, gdzie dzielimy się z Wami naszymi wspólnymi rodzinnymi pasjami -
Na Naszym Szlaku. Zapraszam serdecznie :))
Góry to mój drugi dom, cieszę się, że moje Córeczki są już na tyle duże, że można się z nimi wybrać na krótsze trasy - bardzo mi brakowało tej Siły, którą dają wędrówki, zapach lasu, widok ze szczytu. I choć te wypady są teraz inne niż te z czasów "Przed Córkami" (zorganizowane, zaplanowane, z porządną bazą noclegową zamiast spontanicznych "jakoś to będzie") to mają swój niepowtarzalny klimat. Przed nami teraz trudne zadanie - przekazać dziewczynkom miłość do gór, pokazać naszą pasję i zaszczepić ją w nich - nie nachalnie, bez nacisku, żeby nie uzyskać odwrotnego efektu...
Ponieważ dawno nie pisałam ten post będzie ciut dłuższy niż zwykle. Bo trudno nie napisać, że wczoraj Młodsza Córka przekroczyła pierwszą z ważnych Granic - z niemowlaczka stała się Dzieckiem, skończyła Pierwszy Rok. Dzień, kiedy dowiedziałam się, że jestem z nią w ciąży pamiętam, jakby to było wczoraj. Moje "dziwne" zachowanie (niesamowita senność, uciekanie od pełnego nocnika Starszej, czterokrotna zmiana zdania w kwestii obiadu podczas poszukiwań restauracji w nadmorskiej miejscowości, w której spędzaliśmy wakacje, by w końcu dojść do wniosku, że chcę...kebaba). Pamiętam Męża, który zaalarmowany moim "zdziwianiem" wsiadł na rower i pojechał do wioski obok (7 km), aby zaspokoić moje gastronomiczne pragnienie. I wrócił z kebabem i... testem ciążowym ;) Pamiętam łzy radości w naszych oczach na widok dwóch kreseczek i lekko zaniepokojone "o-oł" Starszej, wówczas 20-miesiącznej Córki ;) I obok tej radości mój strach. Bo jak to możliwe, że można pokochać jeszcze kogoś tak mocno jak kocham Starszą Córcię?? Pewnie większość z mam spodziewających się drugiego dziecka ma podobne obawy. Mnie towarzyszyły one dość długo, ale okazały się zupełnie bezpodstawne ;) Młodsza Córcia pojawiła się na świecie 11 maja 2013 roku o godzinie 12.55 i zawładnęła naszymi sercami, zawojowała je doszczętnie. A ja już teraz nie pamiętam, dlaczego w ogóle coś mnie niepokoiło.
Nie jest łatwo. Zwłaszcza początki były trudne, Młodsza bardzo często domagała się absolutnej uwagi, Starsza wówczas jeszcze za mała była, żeby ją można było na dłużej zostawić samą sobie..Powoli jakoś się dogrywaliśmy i w tym momencie cała machina funkcjonuje już całkiem nieźle. Dziewczynki razem się bawią, świata poza sobą nie widzą, i choć zaczynają się już zdarzać małe bitwy to lubią być razem :)
Kończę, żeby nie popaść w banały ;) Bo kocham to moje Towarzystwo, dla nich codziennie szukam w sobie nowych pokładów siły i umiejętności, których istnienia nawet nie podejrzewałam (w życiu nie przypuszczałam, że umiem narysować koparkę ;) )
I tym optymistycznym akcentem żegnam się z Wami na dziś, obiecując, że w następnym poście pojawią się jakieś decoupage'owe wyroby ;) I nie trzeba będzie na niego czekać kolejny miesiąc ;)
Dobrej nocy!